Kategorie
Blog

Spotkania podróżników

W połowie listopada wybrałem się na 8 Spotkania Podróżników do Dworku Białoprądnickiego. Nie zauważyłem, kiedy minęła cała sobota od 11:00 do 21:00. Wysłuchałem wszystkich podróżniczych prelekcji.
Poniżej kilka impresji z tego dnia.


  • Artur Czermak – „Odryseja. Kajakowa wędrówka od Czech do Bałtyku

Przed prelekcją pomyślałem, ok to tak dla rozgrzewki będzie pogadanka o Odrze. Im dłużej jednak Artur opowiadał tym bardziej wciągał mnie w swoją opowieść o przepłynięciu z partnerką kajakiem całej Odry do Bałtyku. Było barwnie, historycznie, edukacyjnie i opowiedziane więcej niż poprawną polszczyzną. Jak to podkreślił organizator imprezy, był to najlepszy debiut na tej imprezie od lat. Ja też dawno nie słyszałem tak gromkich braw, do których zresztą ochoczo się przyłączyłem. Warto sięgnąć po książki Artura i odwiedzić jego stronę.  https://www.gdziejestczermak.pl/o-mnie/

A jak będziecie we Wrocławiu to polecam Artura jako przewodnika. Lepszego nie znajdziecie!


  • Piotr Strzeżysz – „Rowerem z Polski w Himalaje

Nieco szalona, ale opowiedziana na pełnej petardzie uśmiechu opowieść o rowerowej eskapadzie przez Iran i Pakistan. Piotr jest rowerowym wymiataczem, bo jak, inaczej  wytłumaczyć wjechanie na ponad 5 tysięcy metrów rowerem. Salwy śmiechu na widowni wywołały efekty tłumaczenia przy pomocy translatora na język polski wypowiedzi Irańczyków, oraz opowieści jak należy przyjmować irańską gościnność typu „no money”. Jeśli chcesz wiedzieć jak spakować rower na roczną podróż koniecznie zajrzyj na stronę Piotra.

https://onthebike.pl/pl


  • Ewa Chwałko – „Via Transilvanica – 1400 km Rumunii

O Ewie Chwałko mógłbym pisać długo, bo jakże bliska jest mi jej wizja wędrowania. Tym razem Ewa opowiedziała o swojej kolejnej wędrówce w Rumunii.  „Nieco mniej” wyczerpującej niż poprzednia przeprawa Łukiem Karpat. Barwne obrazki wiosek i podróż przez siedem historycznych krain sprawiły, że Rumunia jakby wypłynęła z ekranu wprost na salę prelekcyjną. Na pewno warto odwiedzić ten kraj i zapoznać się z książkami Ewy. Wejdź na jej stronę, ale pamiętaj żeby przeznaczyć na to trochę więcej czasu. Jedna herbata z cytryną nie wystarczy 😉 https://ewachwalko.pl/


  • Karolina Gawonicz, Michał Łukaszewicz – „Barren Lands Expedition 2023

Para na stałe mieszkająca w Szkocji pokazała nam jak nieprawdopodobne rzeczy można robić z kewlarowym canoe. Ich wyprawy to podróż jak to pięknie opowiedział Michał w „międzyświaty”. To również poszukiwanie złotego Grala, czyli depozytu pionierskich podróżników Barren Lands, mierzenia się z fizycznym wyzwaniem płynięcia canoe, przenoszenia go przez wiele kilometrów. To również głęboka refleksja, o krainie która nie jest materialna, ale do której czasem możemy dotrzeć. Tak przynajmniej odebrało to moje ja.

https://evently.pl/events/4461-ostatni-ludzie-historia-barren-lands-expedition


  • Sebastian Kawa – „Zimna pustynia szybowcem

Co się czuje lecąc szybowcem nad K2 wie tylko Sebastian Kawa i jego partner Sebastian Lampart. Jako pierwsi ludzie w historii pomimo wielu piętrzących się problemów dokonali tego, przelecieli nad Himalajami. Ale kto miał tego dokonać jak nie najlepszy szybownik wszechczasów, 20 krotny mistrz świat. Zdjęcia, filmy i sama opowieść były najwyższych lotów. Wiecie, że szybowiec nie ma ogrzewania, a wiecie, że rekord wysokości w przelocie szybowcem został osiągnięty w Polsce. Poniżej kilka zdań o tym rekordowym przelocie:

„Był 5 listopada 1966 roku, przed hangarem Aeroklubu Tatrzańskiego w Nowym Targu stał przygotowany do lotu szybowiec Bocian D SP-2029. Załoga w składzie instr. pil. Stanisław Józefczak i pil. Jan Tarczoń czekała na odpowiedni moment, aby polecieć po rekord … po rekord świata w wysokości lotu! Wtedy to rozpoczęła się historia niepobitego rekordu która trwa do dzisiaj. W locie tym Stanisław Józefczak ustanowił trzy rekordy wysokości w kategorii szybowców dwumiejscowych, dwa krajowe (wciąż aktualne) i jeden rekord świata. Są to wysokość absolutna – 12560 m, wysokość przewyższenia – 11680 m, oraz rekord świata w przewyższeniu – 11680 m.”


  • Kamila Kielar – „RUBIEŻ – 2300 km wędrówki z Gór Skalistych nad Pacyfik

Rwąca górska rzeka gdzieś na Alasce, dwóch mężczyzn i dwie kobiety trzymają się mocno pod łokcie, na plecach mają ciężkie plecaki. Sposób na sforsowanie rzeki jest dobry, jednak pod koniec jeden z mężczyzn potyka się, nurt rzeki chce porwać ostatnią w grupie kobietę. Wszyscy rzucają się z pomocą…jest uratowana. Filmik z tego zdarzenia mogliśmy zobaczyć w trakcie wystąpienia Kamili Kielar, która jest specjalistką od długodystansowych szlaków w USA. Potrafi również ciekawie o nich opowiadać. Całości dopełniają wspaniałe zdjęcia. Polecam stronę Kamili https://www.kamilakielar.pl/kamila/


  • Kinga Baranowska – „O Kanczendzondze i innych wysokich szczytach

Każdy musi wiedzieć, dlaczego chce zdobyć szczyt…

Himalajskie wspinaczki Kingi Baranowskiej i jej dystans do zdobywania za wszelką cenę każą zastanowić się nad pędem obecnego świata. Słuchaliśmy opowieści Kingi, o szczytach które zdobyła o przyjaźniach i niezwykłych kobietach z najwyższej himalajskiej półki. To była najdłuższa prezentacja i najwięcej pytań do niej. Wiadomo, rozmawiamy o górach najwyższych. Mnie jednak zdobyła nie górami, ale spokojem i dystansem do tego co robiła. Zapytałem o jej ulubiony szczyt prosząc, aby odpowiedź była natychmiastowa. Padło – Nanga Parbat. Kinga jest teraz psychologiem, przypuszczam, że jednym z najlepszych.

A na Kanczendzongę Kinga weszła dla Wandy Rutkiewicz…. https://kingabaranowska.com/biografia/

Kategorie
Blog

Fenomen Babiej Góry

…jeszcze kilka metrów pod górę i dochodzimy w partie podszczytowe Diablaka. Jestem w trzeciej klasie szkoły podstawowej a moim przewodnikiem na tej wycieczce jest moja Mama. To moje pierwsze wyjście na Babią i jak później pokaże życie będzie ich jeszcze wiele. Obecnie dobijam do 90 razy.

Wchodząc wielokrotnie na Babią spotkałem wiele osób, które podzielały szczególne przywiązanie do tego szczytu. Przy czym należy zaznaczyć, że nie jest to jednorazowe zauroczenie. Wielbicielem Babiej zostaje się już na całe życie. Dlaczego tak się dzieje?

Fenomen Babiej Góry to złożone zjawisko, które obejmuje jej niezwykłe walory przyrodnicze, kulturowe oraz mistyczne. Oto kilka kluczowych aspektów tego fenomenu:

  1. Przyroda: Babia Góra jest jednym z najbardziej różnorodnych biologicznie obszarów w Polsce. Znajdują się tam unikalne gatunki roślin i zwierząt, wiele z nich to relikty epoki lodowcowej. Park Narodowy Babia Góra chroni te cenne ekosystemy. Posiada unikalne piętra roślinności,
  2. Krajobraz: Malownicze widoki, górskie szczyty, doliny i lasy sprawiają, że Babia Góra jest popularnym celem turystycznym. Widok z wierzchołka jest spektakularny, zwłaszcza podczas wschodu i zachodu słońca.
  3. Folklor i mitologia: Region ten jest bogaty w legendy i opowieści, w tym te dotyczące czarownic, duchów oraz innych nadprzyrodzonych istot. Folklor lokalny dodaje magii temu miejscu i przyciąga badaczy oraz miłośników tradycji.
  4. Tradycje i zwyczaje: Mieszkańcy regionu pielęgnują różne tradycje, takie jak festiwale, obrzędy związane z naturą i zmianami pór roku, co podkreśla głęboką więź z otoczeniem.
  5. Ruch turystyczny: Babia Góra przyciąga turystów z całej Polski i zagranicy, oferując szlaki turystyczne o różnym stopniu trudności. Jest miejscem do uprawiania turystyki pieszej, narciarstwa i innych aktywności.
  6. Mistycyzm i uzdrawianie: Wiele osób uważa Babia Górę za miejsce o szczególnej mocy duchowej. Niektórzy przyjeżdżają tu w poszukiwaniu spokoju, medytacji i uzdrawiania.

Babia to również historia początków polskiej turystyki i jedynej na świecie „wojny na pędzle”, świadek wielu tragicznych wypadków, walki człowieka z żywiołami natury. Większość roku nieprzychylna Królowa Niepogód czasem odkrywa swoje zbocza abyśmy mogli w pełni delektować się zapierającymi dech w piersiach panoramami rozciągającymi się z jej wierzchołka, chociażby na: Tatry, Beskidy, Wielki Chocz, Małą Fatrę. Fenomenu Babiej tak naprawdę nie da się zdefiniować, każdy z nas jej fanów, nosi w sercu inny rodzaj jej uwielbienia…

„Ino smycek holny
przygrywo po wierskak
jedlami Diabloka prym trzymo
i basy nojgłembse z Babiej wydobywo”

Wojciech KusiakJesień Orawy, z tomiku Sosrembowe serce

Kategorie
Blog

Burze w górach – niebezpieczny przeciwnik

Burze w górach – niebezpieczny przeciwnik

Jeśli chodzisz po górach to prędzej czy później spotkasz się z burzą. Zamieszczam kilka wspominkowych opisów burz z którymi miałem nieprzyjemność spotkać się w górach.

 W treści znajdziesz wytłuszczone fragmenty, w których staram się przekazać podstawowe zasady zachowania w czasie burzy. Oczywiście najlepiej burzy w ogóle unikać, sprawdzać pogodę, wychodzić wcześnie rano na szlak (burze zaczynają się najczęściej w okolicach godzin 14-15). Tak planować wycieczkę, aby w godzinach popołudniowych raczej kończyć górską aktywność niż być w jej środku lub ją zaczynać.

Burza pierwsza – sucha

              Historia z pierwszą burzą wydarzyła się już jakiś czas temu. Zdobywałem wtedy po raz kolejny szczyt Królowej Beskidów. Wchodziłem żółtym szlakiem przez Akademicką Perć. Burza przyszła nagle, zastała mnie w połowie podejścia od „Skrętu Ratowników” jeszcze przed „Czarnym Dziobem” czyli najtrudniejszą częścią tego szlaku. Byłem dokładnie za miejscem, w którym występują pierwsze łańcuchy.  Powietrze gwałtownie zmieniło swoją właściwość, było mocno naelektryzowane.  Pioruny i grzmoty w pewnym momencie zlały się w jedną całość, byłem w centrum burzy. Instynktownie przykucnąłem na ścieżce, włosy jakby zaczynały się podnosić. Przez powietrze przechodziły iskry. Trwało to 10 minut a mnie wydawało się że to jest cała wieczność.  Burza odeszła ale nie wyglądało jakby chciała w tym dniu całkiem zrezygnować. Za to ja podjąłem decyzję o rezygnacji z wyjścia na szczyt i udaniu się do schroniska. Jak się okazuje moja decyzja o zejściu była słuszna, po godzinie na Diablaku rozpętała się prawdziwa nawałnica. Ja już byłem bezpieczny w schronisku.

              O zjawisku suchej burzy poczytałem sobie później. Jest ona określana jako groźniejsza siostra tej mokrej. Powstaje, kiedy między chmurami burzowymi a lądem zalegają suche masy powietrza, większość, a nawet cały opad może wyparować, zanim krople dotrą do powierzchni.

Pamiętaj: Zawsze sprawdzaj pogodę przed wyjściem na szlak. Jeśli już jesteś na szlaku możesz skorzystać z radarów burzowych . Poniżej kilka przydatnych linków:

Radary opadów i burzowe: https://radar-opadow.pl/ ; https://www.windy.com/pl  ; https://burze.dzis.net/?page=mapa

 Jeśli potrzebujesz pomocy zadzwoń: numery alarmowe do GOPR i TOPR: 985 i 601 100 300 lub poprzez aplikację Ratunek

Burza druga – bieszczadzka ruletka

Pokonujemy Główny Szlak Beskidzki. To już w zasadzie końcówka, zostały do końca dwa dni wędrówki. Po noclegu w Wetlinie rozpoczynamy podejście pod Smerek, jest piękny pogodny dzień, ale w powietrzu coś wisi. I faktycznie gdzieś na granicy lasu rozlegają się pierwsze grzmoty. Burza zmierza centralnie w naszym kierunku. Wchodzimy nieco głębiej w las, unikając otwartych przestrzeni i pojedynczych drzew. Staramy się wybrać miejsce oddalone od cieku wodnego. Siadamy na plecakach, aby odizolować się od podłoża, po którym może przejść wtórne wyładowanie. Aby uniknąć napięcia krokowego złączamy nogi, przykrywamy się pelerynami i w tej pozycji spędzamy burzę. Zrobiliśmy wszystko, aby zminimalizować jej skutki. Po 20 minutach nieco się uspokaja, możemy kontynuować wędrówkę. Zdobywamy Smerek, przechodzimy przełęcz Mieczysława Orłowicza i kierujemy się na Połoninę Wetlińską. Początkowo świeci słońce, pojawił się błękit, ale już w rejonie Osadzkiego Wierchu widzę, że od strony granicy idzie na nas prawdziwa nawałnica. Zdobywamy szybko szczyt Wetlińskiej i wyciągając jak tyko można najbardziej nasze nogi staramy się jak najszybciej dostać do schroniska Chatka Puchatka. Niestety żywioł jest szybszy dopada nas około 700 metrów przed schroniskiem. Pioruny walą seriami, zdaję sobie sprawę, że przeżycie w tej sytuacji jest kwestią szczęścia. W końcu dopadamy schroniska wypełnionego szczelnie turystami. Burza trwa godzinę i jest bardzo niszczycielska co widać po wyjściu na zewnątrz. Rezygnujemy z pełnego planu dnia, czyli wyjścia jeszcze na Połoninę Caryńską. Tego dnia i wieczora burza jeszcze nieraz powróci, ale my już jesteśmy bezpieczni w goprówce w Ustrzykach Górnych.

Pamiętaj: Zawsze sprawdzaj pogodę przed wyjściem na szlak. Jeśli już jesteś na szlaku możesz skorzystać z radarów burzowych. Poniżej kilka przydatnych linków:

Radary opadów i burzowe: https://radar-opadow.pl/ ; https://www.windy.com/pl  ; https://burze.dzis.net/?page=mapa

 Jeśli potrzebujesz pomocy zadzwoń: numery alarmowe do GOPR i TOPR: 985 i 601 100 300 lub poprzez aplikację Ratunek

Burza trzecia – poza limitem

Trzecie wspomnienie pochodzi z mojego przejścia niebieskim szlakiem Rzeszów-Grybów, który już chyba na zawsze pozostanie nazywany przeze mnie Karpackim.

Po przejściu Bieszczadów zagłębiłem się w urokliwy Beskid Niski a omawiana sytuacja dotyczy etapu z Lipowca do Huty Polańskiej. Już za Przełęczą Dukielską atmosfera zaczęła gęstnieć aby w okolicach Przełęczy Szarbowskiej gwałtownie zamienić się w burzę. Postąpiłem podobnie jak to opisałem wyżej, wszedłem do gęstego lasu i siadłem na plecaku. Przeczekałem pierwsze natarcie, na aplikacji zobaczyłem, że idzie druga fala. Postanowiłem wykorzystać okno pogodowe i wejść szybko na szczyt Baranie, gdzie znajdowała się chata, w której można się było schronić. Do szczytu niecałe 2 km z przewyższeniem 210 m. No cóż wszystkie siły na pokład. W połowie drogi słyszę pierwsze grzmoty szybko zbliżającej się burzy. Przyspieszam jeszcze na ile mogę na tym stromym podejściu, spoglądam na pomiar pulsu, jest już poza moją skalą, gdyby istniała czarna strefa byłbym w niej teraz niechybnie. Na ostatnich 300 metrach burza mnie jednak dopadła i pokazuje kto tu rządzi. Na resztkach sił wchodzę do chaty. W środku siedzi czworo turystów z którymi przeczekuję do końca burzy, która trwa prawie 40 minut. A więc warto było podjąć ten wysiłek i dotrzeć do chaty.

Czasami nie mamy wyjścia, jak na marszu długodystansowym, musimy dotrzeć do określonego punktu. Warto jednak obserwować aplikacje burzowe które pomogą nam wybrać właściwe rozwiązanie.

Pamiętaj: Zawsze sprawdzaj pogodę przed wyjściem na szlak. Jeśli już jesteś na szlaku możesz skorzystać z radarów burzowych . Poniżej kilka przydatnych linków:

Radary opadów i burzowe: https://radar-opadow.pl/ ; https://www.windy.com/pl  ; https://burze.dzis.net/?page=mapa

 Jeśli potrzebujesz pomocy zadzwoń: numery alarmowe do GOPR i TOPR: 985 i 601 100 300 lub poprzez aplikację Ratunek

Kategorie
Blog

Dlaczego warto zobaczyć Spisz

Impresja pierwsza

Stoję na szczycie Grandeusa. Rzeczywiście łatwo i szybko się tutaj wchodzi. Panorama jest nieprawdopodobna….ileż to razy trzeba było się nielicho napocić aby ujrzeć trochę Tatr, Pienin.  A tu są jak na talerzu, podane szybko i sprawnie jak w najlepszej restauracji.

Widać również dostojną Królową Beskidów, przytulne Gorce, Magurę Spiską. Samo miejsce tchnie spokojem i pozwala na dłuższą chwilę zadumy. Jest cicho, Łapsze Wyżne zostały w dole, choć i tam życie toczy się niespiesznie jakby każda jego minuta była do smakowania  a nie do zaliczenia.

Impresja druga

Wjeżdżamy do Trybsza, jednej z tych małych spiskich miejscowości w których czas jest towarzyszem a nie poganiaczem. Wypatruję małego późnogotyckiego kościółka, który stanowi główny cel naszych odwiedzin w tej miejscowości. Stajemy w zatoczce przy kościelnym ogrodzeniu, jeszcze kilka kroków pod niewielkie wzniesienie terenu i jest jeden z tych naszych najcenniejszych zabytków sakralnego budownictwa drewnianego. Nie ma cienia przesady w stwierdzeniu, że Polska jest w tej konkurencji światową potęgą. Pokryty gontem kościółek zaskakuje lekkością konstrukcji  i idealnym wpasowaniem w otaczający krajobraz. Po wejściu do środka, oczy przez chwilę przyzwyczajają się do mroku ale zapalone po chwili światło pozwala na pierwsze chwile zachwytu. Moja uwagę zwraca najstarsza namalowana panorama Tatr Bielskich, po drugiej stronie w tej samej konwencji widzę namalowana panoramę Pienin. To unikalne namalowane temperą na belkach ścian i stropu siedemnastowieczne malowidła są jednymi z najstarszych panoram tego regionu. Na ścianie za ołtarzem namalowane wizerunki świętych w tym św. Elżbiety Węgierskiej, patronki kościółka. Ale dlaczego  Chrystus został ukazany ze złocistymi lokami, jadący na rydwanie…? Dlaczego Mojżesz został sportretowany z rogami…? Tajemnice pozostające do odkrycia…

Impresja trzecia

Jest rześki poranek, nad łąką unosi się delikatna mgiełka. Zapowiada się piękny słoneczny  dzień. Dobry na spacer górski, nawet kolor szlaku jest słoneczny czyli żółty. Wioska Łapsze Niżne już dawno wstała, dzieciaki ciekawie spoglądają jak zamaszyście stawiamy kijki. Wymieniamy uśmiechy i już po chwili wchodzimy na polną drogę. Teren wznosi się łagodnie, pozwalając na pełny oddech w miejsce zwyczajowej zadyszki. Po pół godzinie marszu spotykamy znakarza szlaków. Jego słomkowy kapelusz i puszki wypełnione białą i żółta farbą sprawiają że wygląda bardzo profesjonalnie. Ucinamy sobie miłą pogawędkę i okazuje się że nie tylko z wyglądu jest profesjonalistą. Zajmuje się znakowaniem od dawna. Nasz żółty szlak świeżo odmalowany od teraz jeszcze zyskał na słoneczności. Na trasie oprócz znakarza nie spotykamy nikogo, a za towarzystwo mamy  tylko motyle i ptaki.  Po drodze leśne odcinki pozwalają na wyjątkowo „klimatyzacyjne odczucia”.  Kiedy kończy się las, odkrywają się panoramy. To wyjątkowe połączenie barwności łąk i postrzępionych tatrzańskich grani. Dochodzimy do zabytkowej kapliczki, można przy niej usiąść i na dobre zacząć kontemplować tatrzańskie olbrzymy…

Kategorie
Blog

To wędrówka jest celem…

..o tym że jednak czas płynie przekonuje Dunaj którego wody żwawo podążają w kierunku czarnego przeznaczenia…

My podążamy w górę rzeki.

..dokąd idziemy…skąd przyszliśmy…

Ludzkość od zarania dziejów się przemieszcza, w poszukiwaniu wody, jedzenia…miejsca do kolejnego życia. W wędrówce jest sens istnienia, tak zostaliśmy stworzeni…W procesie wędrowania odkrywamy świat na nowo, otwieramy szeroko serce… oddech staje się przyspieszony a zmysły wyostrzone.

Napotkany na szlaku człowiek to skarb, nasz praplemieniec…dusza pokrewna naszej. Oczy się spotykają i już wiemy…po prostu wiemy. Nie potrzeba słów.

Wędrówka…tysiące myśli zamknięte w setkach kilometrów…

Wędrówka…magiczny zapach świata natury i jedność Drogi Mlecznej…

Wędrówka ból i walka, zwątpienia i radości, kryzysy i zwycięstwa…

Wędrówka…niepowtarzalna radość życia, chwile pragnień i spełnień…

Stawiam pierwszy krok…myśl jest szybsza…doszła już na koniec drogi i zdążyła wrócić…teraz moja kolej…stawiam drugi krok..

Wyślij swoją myśl na koniec drogi…poczekaj aż wróci i zrób drugi krok…

ps 1. Pisane w holu motelu przy lotnisku Schwechat pod Wiedniem. Japońscy turyści niezmordowanie przemierzają przestrzeń przed recepcją.

ps 2. powyższy tekst pochodzi ze zbioru moich relacji z przejścia szlaku Ustrzyki Górne – Wiedeń ( o nim będzie przy innej okazji)