Kategorie
Blog

Dlaczego warto zobaczyć Spisz

Stoję na szczycie Grandeusa. Rzeczywiście łatwo i szybko się tutaj wchodzi. Panorama jest nieprawdopodobna…

Impresja pierwsza

Stoję na szczycie Grandeusa. Rzeczywiście łatwo i szybko się tutaj wchodzi. Panorama jest nieprawdopodobna….ileż to razy trzeba było się nielicho napocić aby ujrzeć trochę Tatr, Pienin.  A tu są jak na talerzu, podane szybko i sprawnie jak w najlepszej restauracji.

Widać również dostojną Królową Beskidów, przytulne Gorce, Magurę Spiską. Samo miejsce tchnie spokojem i pozwala na dłuższą chwilę zadumy. Jest cicho, Łapsze Wyżne zostały w dole, choć i tam życie toczy się niespiesznie jakby każda jego minuta była do smakowania  a nie do zaliczenia.

Impresja druga

Wjeżdżamy do Trybsza, jednej z tych małych spiskich miejscowości w których czas jest towarzyszem a nie poganiaczem. Wypatruję małego późnogotyckiego kościółka, który stanowi główny cel naszych odwiedzin w tej miejscowości. Stajemy w zatoczce przy kościelnym ogrodzeniu, jeszcze kilka kroków pod niewielkie wzniesienie terenu i jest jeden z tych naszych najcenniejszych zabytków sakralnego budownictwa drewnianego. Nie ma cienia przesady w stwierdzeniu, że Polska jest w tej konkurencji światową potęgą. Pokryty gontem kościółek zaskakuje lekkością konstrukcji  i idealnym wpasowaniem w otaczający krajobraz. Po wejściu do środka, oczy przez chwilę przyzwyczajają się do mroku ale zapalone po chwili światło pozwala na pierwsze chwile zachwytu. Moja uwagę zwraca najstarsza namalowana panorama Tatr Bielskich, po drugiej stronie w tej samej konwencji widzę namalowana panoramę Pienin. To unikalne namalowane temperą na belkach ścian i stropu siedemnastowieczne malowidła są jednymi z najstarszych panoram tego regionu. Na ścianie za ołtarzem namalowane wizerunki świętych w tym św. Elżbiety Węgierskiej, patronki kościółka. Ale dlaczego  Chrystus został ukazany ze złocistymi lokami, jadący na rydwanie…? Dlaczego Mojżesz został sportretowany z rogami…? Tajemnice pozostające do odkrycia…

Impresja trzecia

Jest rześki poranek, nad łąką unosi się delikatna mgiełka. Zapowiada się piękny słoneczny  dzień. Dobry na spacer górski, nawet kolor szlaku jest słoneczny czyli żółty. Wioska Łapsze Niżne już dawno wstała, dzieciaki ciekawie spoglądają jak zamaszyście stawiamy kijki. Wymieniamy uśmiechy i już po chwili wchodzimy na polną drogę. Teren wznosi się łagodnie, pozwalając na pełny oddech w miejsce zwyczajowej zadyszki. Po pół godzinie marszu spotykamy znakarza szlaków. Jego słomkowy kapelusz i puszki wypełnione białą i żółta farbą sprawiają że wygląda bardzo profesjonalnie. Ucinamy sobie miłą pogawędkę i okazuje się że nie tylko z wyglądu jest profesjonalistą. Zajmuje się znakowaniem od dawna. Nasz żółty szlak świeżo odmalowany od teraz jeszcze zyskał na słoneczności. Na trasie oprócz znakarza nie spotykamy nikogo, a za towarzystwo mamy  tylko motyle i ptaki.  Po drodze leśne odcinki pozwalają na wyjątkowo „klimatyzacyjne odczucia”.  Kiedy kończy się las, odkrywają się panoramy. To wyjątkowe połączenie barwności łąk i postrzępionych tatrzańskich grani. Dochodzimy do zabytkowej kapliczki, można przy niej usiąść i na dobre zacząć kontemplować tatrzańskie olbrzymy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *